giovedì 7 febbraio 2013

Groźni jak mafia, brutalni jak psychopaci. Historia bandy z Magliany

Groźni jak mafia, brutalni jak psychopaci. Historia bandy z Magliany
(fot. Włoska policja)

Rzymska Banda z Magliany to jedna z najgroźniejszych organizacji przestępczych działających we Włoszech w latach 1976-1990. Nie była uznawana za mafię, Cosa Nostra jednak chętnie „wyręczała się“ stołecznymi bandytami. Jej członkowie byli zamieszani w najważniejsze sprawy kryminalne Włoch jak porwanie Aldo Moro, morderstwo Roberta Calviego, zamachy, zaginięcie Emanueli Orlandi. Legendarny szef bandy Renatino De Pedis przez lata był pochowany w bazylice św. Apolinarego w Rzymie. Kilka tygodni temu ekshumowano jego zwłoki. Policja szukała tam szczątków kobiety porwanej w 1983 roku. 

Tajemnice Bandy z Magliany

Nazwa tej organizacji przestępczej pochodzi od rzymskiej dzielnicy Magliana, gdzie banda powstała i gdzie mieszkała większość jej członków. Miała ona powiązania nie tylko z mafiami: Cosą Nostrą, Camorrą, 'Ndranghetą i Marsylijczykami - jej członkowie byli też w bliskich kontaktach ze światem polityki, z masonerią, biznesmenami, służbami specjalnymi i prawicowymi organizacjami terrorystycznymi. Banda w zasadzie była „długą ręką“ wszystkich tych sektorów i wykonywała brudną robotę na ich zlecenie.

Jej historia zainspirowała sędziego Giancarlo De Cataldo do napisania książki „Romanzo criminale“ (Powieść kryminalna), wydanej w 2002 roku. Trzy lata później, znany włoski aktor i reżyser Michele Placido, zekranizował ją. Film pod tym samym tytułem stał się kultowy.

Jak opowiedział na przesłuchaniu Maurizio Abbatino (pseudonim Crispino), jeden z historycznych przywódców organizacji – Banda z Magliany powstała przez przypadek. Pewnego dnia Franco Giuseppucci (pseudonim Czarnuch), który trudnił się przechowaniem broni wielu rzymskich bandytów, zaparkował swojego Garbusa przed barem, pozostawiając kluczyki w stacyjce. Gdy pił kawę, samochód ukradł okoliczny złodziej Giovanni Tigani. W bagażniku była torba z całym arsenałem Enrico De Pedisa (pseudonim Renatino), znanego przestępcy z dzielnicy Testaccio. Tigani sprzedał broń Abbatinowi. Kiedy Czarnuch i Renatino udali się do niego, by odzyskać „narzędzia pracy“ – Abbatino zawarł z nimi przestępcze przymierze.

Renatino i Crispino zaczęli szybko gromadzić wokół siebie kolejnych kryminalistów oraz przejmować kontrolę nad biznesem narkotykowym.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Tajemne-powiazania-politykow-z-mafia,wid,14469154,wiadomosc.html?ticaid=6e742

Tajemne powiązania polityków z mafią

Tajemne powiązania polityków z mafią
(fot. Jupiterimages)

- Nie pytajcie mnie, którzy politycy są związani z mafią, bo mogłoby to zdestabilizować państwo - mówił świadek koronny Tomaso Buscetta do sędziego Giovanniego Falcone. We Włoszech wielu polityków podejrzewano o powiązania mafijne i nawet sądzono ich za to w procesach. Jednak nigdy nic nikomu nie udowodniono.
Senator Giulio Andreotti przebywa w szpitalu w stanie ciężkim. Czy wielokrotny premier Włoch zabierze ze sobą do grobu wszystkie niewygodne tajemnice włoskiej polityki? Siedmiokrotny szef rządu, ośmiokrotny minister obrony, pięciokrotny minister spraw zagranicznych, trzykrotny minister gospodarki, dwukrotny minister finansów, jednokrotny minister skarbu, spraw wewnętrznych, kultury i polityki wspólnotowej był wmieszany w wiele afer oraz skandali i miał proces, w którym był sądzony o przynależność do organizacji przestępczej (Cosa Nostra).


Choć Andreotti nie został skazany, nie jest to jednoznaczne z tym, że jest niewinny. W procesie pierwszej instancji, który zakończył się 23 października 1999 r., były premier został uniewinniony, gdyż według sędziego fakt udziału w stowarzyszeniu mafijnym nie zaistniał. W procesie apelacyjnym natomiast (który zakończył się 2 maja 2003 r.) udowodniono, że polityk był powiązany z mafią do 1980 r., ale przestępstwo uległo przedawnieniu i Andreotti nie dostał wyroku. Gdyby rozprawa zakończyła się rok wcześniej, były premier mógłby zakończyć swoją świetlaną karierę w więzieniu. Mógłby też zostać całkowicie uniewinniony. Tak natomiast, ciąży na nim cień przedawnionego przestępstwa przynależności mafijnej... Belzebub, Czarany papież, Wujek Juliusz, Boski - to przydomki jakimi obdarzono polityka.

Proces kasacyjny w 2004 roku potwierdził wyrok - przedawnienie za powiązania mafijne do 1980 r. i uniewinnienie od podejrzeń o kontakty po tej dacie. W uzasadnieniu wyroku można przeczytać, że oskarżony nie tylko podejmował działania faworyzujące mafię, jego relacje z przestępczością zorganizowaną miały charakter współpracy.

Mafijny pocałunek

Giulio Andreottiemu udowodniono spotkanie z bossem Cosa Nostry Andrea Manciaracina (człowiekiem Toto Riiny), mające miejsce w 1985 roku, gdy polityk pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. Choć wytłumaczenie przyczyny tego spotkania nie zostało uznane za usprawiedliwiające, powodu i treści rozmowy nie ustalono - potwierdzało to jednak, że były premier miał kontakty z mafią także po 1980 roku.

Andreotti jako polityk Demokracji Chrześcijańskiej miał ścisłe kontakty z chadeckimi interlokutorami politycznymi Cosa Nostry - deputowany Salvo Lima; palermitańscy przedsiębiorcy należący do mafii i do partii DC, znani jako kuzyni Ignazio i Antonino Salvo; prezydent miasta Palermo Vito Ciancimino przynależący do Cosy Nostry. Salvo Lima i Ignazio Salvo zostali zamordowani w 1992 roku, za to że nie byli w stanie wpłynąć na zmianę wyroku w tzw. "maxiprocesie", w którym została skazana cała Kopuła sycylijskiej mafii. Belzebub znał osobiście także bossów Gaetano Badalementi i Sefano Bontade.

Wielu świadków koronnych zeznało, że Wujek Juliusz był bardzo bliski Cosa Nostrze, która mogła na niego liczyć w zamian za poparcie wyborcze. Leonardo Messina powiedział nawet, że Andreotti był "punciutu" - czyli "mężem honoru" zaprzysiężonym przez mafię. Boss Giovanni Brusca zeznał, że podczas wojny mafijnej dostali ostrzeżenie, iż ma być mniej zabitych, bo inaczej Wujek Juliusz będzie zmuszony wprowadzić stan wyjątkowy na Sycylii.

Były mafiozo Balduccio Di Maggio - który przyczynił się do aresztowania "ojca chrzestnego" Totto Riiny (w zamian za to ukarano go zabijając i rozpuszczając w kwasie jego dziecko) - opowiedział o tym, że Andreotti i Riina spotkali się w domu Ignazio Salvo w 1987 roku, i że Riina pocałował polityka siedmiokrotnie na znak najwyższego respektu. Ten symboliczny i rytualny pocałunek mafijny miał sugerować, że prawdziwym "capo di tutti capi" Cosa Nostry jest właśnie Belzebub.

Prokuratura podczas procesu byłego premiera skoncentrowała się zbytnio na tym zeznaniu, pomijając inne - w końcu jednak ani spotkania, ani pocałunku nie udowodniono.

Czytaj dalej:

 http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Tajemne-powiazania-politykow-z-mafia,wid,14469154,wiadomosc.html?ticaid=6e742

Kto brutalnie zabił 13-letnią dziewczynkę?

Kto brutalnie zabił 13-letnią dziewczynkę?
(fot. cronacaeattualita.blogosfere.it)


Od ponad roku włoska policja konfrontuje DNA mężczyzn, poszukując napastnika 13-letniej Yary Gambirsio z Brembate. Dziewczynka, pobita i zraniona nożem, została porzucona na polu zarośniętym chaszczami, gdzie zmarła z wyziębienia organizmu. Jej ciało znaleziono dopiero po trzech miesiącach. Do tej pory przebadano profil genetyczny 18 tysięcy osób. 

Yara Gambirasio mieszkała w miejscowości Brembate di Sopra, koło Bergamo i chodziła do trzeciej klasy gimnazjum. Miała trzynaście lat i ćwiczyła gimnastykę artystyczną. 26 listopada 2010 roku wyszła z domu o godzinie 17:30 i choć nie miała zajęć sportowych, udała się do sali gimnastycznej w klubie oddalonym od domu ok. 700 metrów. Zaniosła swoim koleżankom sprzęt muzyczny. Około 18:30 wyszła z klubu. Odpowiedziała na SMS swojej koleżanki.

Ostatni ślad wskazywał na to, że jej komórka znajdowała się o 18:49 w miejscowości Mapello oddalonej dwa kilometry od domu. Sekretarka włączyła się po raz ostatni o 19:11, gdy zaniepokojona matka zadzwoniła do córki. Potem telefon Yary zamilkł. Rodzice zawiadomili policję o 19:30.

Poszukiwania bez rezultatu

Do poszukiwań zaginionej dziewczynki zostały zaangażowane imponujące środki: policja, straż, psy oraz wolontariusze. Przeczesano całą okolicę kilkakrotnie w ciągu kilku dni. Po Yarze nie było jednak śladu. Trzech świadków (kobieta, były strażnik i młody sąsiad rodziny Gambirasio), zeznało, że na ulicy, którą trzynastolatka miała wracać do domu widzieli dwóch mężczyzn w czerwonym samochodzie z zapalonymi światłami postojowymi. Chodziły też plotki o gwałcicielach jeżdżących po okolicy w białym furgonie.

Ślady dziewczynki tropione przez psy policyjne urwały się na pobliskiej budowie, gdzie pracowało kilkudziesięciu robotników, a wśród nich wielu obcokrajowców. Plac i budynki, w których mieściły się pakamery robotnicze został wielokrotnie przeszukany przez specjalistów z laboratorium kryminalnego, którzy jednak nie znaleźli żadnych konkretnych dowodów.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Kto-brutalnie-zabil-13-letnia-dziewczynke,wid,14488469,wiadomosc.html
 

Kobieta, która zmieniła oblicze cosa nostry

Kobieta, która zmieniła oblicze cosa nostry
(fot. unita)

Nazywano ich Bonnie i Clyde z cosa nostry. On - Salvatore (Toto) Riina - ojciec chrzestny sycylijskiej Kopuły. Ona - Ninetta Bagarella - pospolita nauczycielka z Corleone. Nosiła kolorowe sukienki i warkocze, rozmawiała z dziennikarzami, była bardzo wyemancypowana jak na ówczesną włoską kobietę. Choć pozostała wierna tradycji mafijnej, zmieniła jednak stereotyp kobiet mafii.

Antonietta Bagarella, zwana Ninettą, urodzona w Corleone na Sycylii w 1944 roku, to pierwsza kobieta w historii, która została skazana za faworyzowanie mafii. Pochodzi z rodziny mafijnej z długimi tradycjami: dziadek i ojciec byli regionalnymi bossami.


Rodzina Bagarella była bardzo liczna. Ojciec Salvatore Bagarella i matka Lucia Mondello zaraz po ślubie zamieszkali w Corleone i mieli sześcioro dzieci: Giuseppe, Calogero, Giovanna, Leoluca, Antoinetta i Maria). Żyli w małym sycylijskim miasteczku, aż do chwili, gdy ojciec został skazany na przymusowy pobyt na północy Włoch za przestępstwa mafijne. Ninetta była czwartą córką i uczęszczała do gimnazjum. Jej trzej bracia też zasłużyli się dla klanu Corleończyków: najstarszy brat Calogero zginął w 1969 r., podczas porachunków mafijnych w Palermo, drugi - Giuseppe - umarł w więzieniu w 1972 r., najmłodszy Leoluca, to najokrutniejszy killer cosa nostry (skazany min. za zabójstwo małego Giuseppe Di Matteo, którego zwłoki rozpuszczono w kwasie solnym).

Również Antonietta Bagarella poślubiła mafiosa, i to największego - Toto Riinę (legendarnego przywódcę cosa nostry, aresztowanego w 1993 r. i odsiadującego obecnie wielokrotne dożywocie). Don Salvatore Riina zwany "Krótkim" - to "capo di tutti capi", czyli ojciec chrzestny sycylijskiej Kopuły. Policja włoska oskarża go o 1000 zabójstw. Między innymi wydał wyroki na sędziów Falcone i Borsellino. Po 24 latach Riinę zdradził były szofer współpracujący z prokuraturą jako świadek koronny – Balduccio Di Maggio, podobno także dlatego, że boss nie pozwolił mu rozwieść się z żoną i żyć z młodą kochanką.

"Krótki" został schwytany 15 stycznia 1993 r. przez Crimor (specjalny oddział policji kierowany przez kapitana "Ultimo"). Riina, którego poszukiwano od 1969 r., został zatrzymany w samochodzie na pierwszym skrzyżowaniu przed swoją willą przy Via Bernini nr 54, w Palermo, gdzie mieszkał spokojnie od kilku lat wraz z żoną Antoniettą i dziećmi.

Czytaj dalj:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Kobieta-ktora-zmienila-oblicze-cosa-nostry,wid,14366820,wiadomosc.html?ticaid=6e356

Tajemnicza śmierć arystokratki. Wiadomo już, kto ją zabił!

Tajemnicza śmierć arystokratki. Wiadomo już, kto ją zabił!
(fot. repubblica.it)

Sprawę zabójstwa rzymskiej arystokratki Alberici Filo della Torre wyjaśniono dopiero po 20 latach, zaledwie rok temu. Zbrodnia intrygowała długo włoską opinię publiczną ze względu na wszystkie swoje aspekty: błękitna krew, olbrzymie pieniądze ukryte w Szwajcarii, zdrada, skandal ze służbami wywiadowczymi oraz sposób zabicia ofiary. Pomimo podejrzeń w stosunku do wielu osób, które mogły mieć powody, by pozbawić księżną życia - prawda okazała się banalna. Albericę Filo della Torre zabił jej filipiński służący Manuel Winston. 

Ciało księżnej znaleziono 10 lipca 1991 r., około południa w jej własnej sypialni, w luksusowej willi mieszczącej się w ekskluzywnej dzielnicy Olgiata, w północnej części Rzymu. Kobieta leżała na ziemi z rozbitą głową zawiniętą w zakrwawione prześcieradło, a w pokoju były liczne ślady krwi. Bezpośrednią przyczyną śmierci nie było jednak uderzenie w głowę ciężkim narzędziem, lecz uduszenie, którego sposób wskazywał na to, że zabójca znał sztuki walki Dalekiego Wchodu.


Feralnego dnia, rankiem w domu był mąż, dwójka dzieci, dwie służące filipińskie, angielska opiekunka do dzieci oraz kilku robotników, którzy wykonywali prace w ogrodzie w związku z przyjęciem, jakie miało odbyć się wieczorem. Jedna ze służących - Violeta Alpaga, zaniosła księżnej śniadanie do łóżka o godzinie 7.45, arystokratka zeszła na moment do salonu około 8.30 i po kwadransie wróciła do sypialni, z której już nigdy więcej nie wyszła żywa.

Służąca Violeta, wraz z małą córką księżnej Domitillą, zapukała do drzwi sypialni około 9.30, ale Alberica nie odpowiadała. Po godzinie, filipińska służąca znów zapukała i na dobre zaniepokojona tym, że pani ani nie otwiera, ani nie odpowiada na telefon otworzyła drzwi zapasowym kluczem, i znalazła zwłoki arystokratki na ziemi.

Na miejsce zbrodni, oprócz karabinierów i policji wezwanych przez służącą, od razu przybył również wysoki funkcjonariusz włoskiego kontrwywiadu SISDE - Michele Finocchi, który znał dobrze rodzinę i często bywał w willi.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Tajemnicza-smierc-arystokratki-Wiadomo-juz-kto-ja-zabil,wid,14401584,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=510065

Rozpuścili ją w kwasie, bo współpracowała z policją

Rozpuścili ją w kwasie, bo współpracowała z policją
(fot. corrieredelveneto.corriere.it)

Okrutna i przerażająca historia Lei Garofalo, kobiety z Kalabrii współpracującej z policją, którą zabito i rozpuszczono w kwasie solnym, doczekała się wreszcie sprawiedliwego zakończenia: 6 osób z klanu Cosco zostało skazanych na dożywocie.
W Mediolanie 30 marca 2012 roku, zakończył się proces w sprawie Lei Garofalo, która zniknęła w nocy z 24 na 25 listopada 2009 r., właśnie w tym mieście. Żona groźnego bossa ndranghety z Petilia Policastro, w prowincji Krotony na Kalabrii i matka Denise Cosco została zwabiona podstępem w pułapkę, uprowadzona przez wspólników męża, torturowana, zabita strzałem w głowę i rozpuszczona w kwasie solnym.


Wszyscy członkowie klanu, którzy brali udział w zabójstwie zostali skazani przez sąd na dożywocie: Carlo Cosco, Vito Cosco, Giuseppe Cosco, Carmine Venturino, Rosario Curcio i Massimo Sabatini.

"To straszne wyobrażać sobie kobietę ubezwłasnowolnioną, związaną, sterroryzowaną, torturowaną i zabitą. Aż mdli na myśl o ojcu, który wykorzystuje marzenie córki, która chciałaby mieć bluzę, ale nie ma pieniędzy, aby ją sobie kupić i oszukuje ją mówiąc: 'Przyjedź do mnie, ja ci kupię wszystko, co chcesz!', wiedząc dobrze o tym, że Denise przyjechałaby tylko z matką, i że to jest najlepszy sposób, aby zastawić pułapkę na Leę.

Kiedy przygotowywałem mowę oskarżycielską i czytałem raz jeszcze wszystkie dokumenty, zdałem sobie sprawę z tego, że o tej kobiecie, której życie prześledziliśmy pod mikroskopem, nie wiedziałem absolutnie nic, bo nie miałem szczęścia poznać jej. Proszę was, aby osoby, które po niej płaczą, otrzymały sprawiedliwość. Winni mają imię i nazwisko. Skażcie ich na słuszną karę: dożywocie. Może spędzając długie lata w więzieniu, będą mieli wyrzuty sumienia, których przez wszystkie te miesiące nigdy nie okazali" - tak zakończył swoje wystąpienie, trwające 15 godzin, prokurator Marcello Tatangelo na rozprawie w Mediolanie.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Rozpuscili-ja-w-kwasie-bo-wspolpracowala-z-policja,wid,14414053,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=510064

Cały kraj uwierzył w jej bajeczkę. To ona zabiła własne dziecko!

Cały kraj uwierzył w jej bajeczkę. To ona zabiła własne dziecko!
(fot. gossipitaliano.it)

Śmierć małego Samuela wstrząsnęła Włochami tak, jak śmierć Madzi poruszyła Polskę. Okrutne dzieciobójstwo, którego powód trudno zrozumieć i trudno wyjaśnić: depresja poporodowa, choroba psychiczna, wypadek? Tak jak w Polsce wiele kontrowersji wzbudziło działanie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, we Włoszech krytykowano metody pracy adwokata Carla Taorminy. Sprawa była pożywką dla mediów, które zostały wykorzystane do manipulowania opinią publiczną. Właśnie mija 10 lat od tej potwornej tragedii...
 
"Czy płakałam za bardzo?" - te słowa dzieciobójczyni do jej adwokata podzieliły całe Włochy. Zostały wypowiedziane tuż po występie w telewizji, gdy myślała, że mikrofony zostały już wyłączone i nikt jej nie słyszy.

Dzięki wystąpieniom telewizyjnym Annymarii Franzoni, która wylewała krokodyle łzy i zapewniała o swojej niewinności - część telewidzów była przekonana, że sędziowie popełniają błąd skazując ją za dzieciobójstwo. Druga część opinii publicznej myślała, że matka nie tylko odgrywa bardzo dobrze rolę ofiary, by ukryć swoją zbrodnię, ale i że czerpie olbrzymią przyjemność z protagonizmu medialnego. Franzoni wreszcie przestała być zwykłą "kurą domową" i stała się gwiazdą - spełniła marzenie, jakie odebrało jej macierzyństwo.

Jak do tego doszło?

Rankiem, 30 stycznia 2002 r., o godz. 8.28, Annamaria Franzoni zadzwoniła na pogotowie, w wyraźnym stanie podniecenia, mówiąc, że właśnie znalazła trzyletniego synka Samuela Lorenzi, we własnym łóżku i że dziecko "wymiotowało krwią". O godzinie 8.27, matka zawiadomiła również lekarza rodzinnego - Adę Satragni, która jako pierwsza przybyła do willi Franzonich, trochę odizolowanej, bo położonej na wzgórku w miejscowości Montroz, koło Cogne w Val d'Aosta.

Lekarka postawiła też pierwszą diagnozę - dziecko miało tętniaka mózgu, który pękł pod wpływem płaczu, powodując otwarcie się głowy. Próbując ratować dziecko umyła zakrwawioną twarz i ranę na głowie, a podejmując próby reanimacji przeniosła je na dwór, na zaimprowizowanych noszach. Te działania zatarły wiele śladów.

Kiedy dotarli lekarze pogotowia ratunkowego, którzy ze względu na trudności spowodowane śniegiem, musieli przylecieć helikopterem - sytuacja stała się jasna. Poważna rana głowy była wynikiem aktu przemocy. Dziecko było w stanie krytycznym.

Zgon stwierdzono o 9.55 w szpitalu w Aosta. Późniejsza autopsja wykazała, że przyczyną śmierci była seria uderzeń - co najmniej siedemnaście - tępym narzędziem w głowę. Na ranie ofiary znaleziono mikroskopijne ślady miedzi, co sugerowało, że dziecko zostało bite przedmiotem wykonanym z tego metalu. Drobne urazy stwierdzono również na rękach małego, będące prawdopodobnie wynikiem zdesperowanej obrony.

Kobieta tłumaczyła policji, że ubrała się i wyszła ze starszym synem na przystanek, gdzie przejeżdżał autobus szkolny. Gdy wróciła do domu po niecałych dziesięciu minutach - znalazła małego w takim stanie. Kiedy przyjechał mąż, Annamaria mówiła do niego: "Zróbmy jeszcze jedno dziecko! Muszę mieć jeszcze jedno dziecko!". Jej zachowanie zdziwiło śledczych.

Czterdzieści dni po śmierci trzyletniego Samuela - matka Annamaria Franzoni została oskarżona o morderstwo. Kobieta nigdy nie przyznała się do zabicia dziecka. Zawsze twierdziła, że jest niewinna.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Caly-kraj-uwierzyl-w-jej-bajeczke-To-ona-zabila-wlasne-dziecko,wid,14275730,wiadomosc.html?ticaid=6e033